Twórcy platform społecznościowych robią wszystko by jak najdłużej zatrzymać nas w swoich aplikacjach. Żyjemy obecnie w czasach w których rządzi ekonomia uwagi i ta nasza uwaga jest monetyzowana.
Zasada jest prosta:
właściciele platform wyświetlają nam reklamy → użytkownicy widzą te reklamy → właściciele platform dostają pieniądze od zleceniodawców reklam
Inaczej mówiąc, im więcej czasu spędzimy w aplikacji tym więcej reklam zobaczymy i tym więcej pieniędzy zarobią na tym platformy. Znacie to powiedzenie, że jeśli coś jest za darmo to płacimy za to czymś innym niż pieniądze?
No właśnie. Tym czymś są informacje o nas i nasza uwaga.
Dlatego też tak trudno nam czasem oderwać się od skrolowania mediów społecznościowych. Po tej drugiej stronie stoi szereg specjalistów i psychologów, którzy tak projektują aplikacje, by jak najbardziej nas uzależniały.
Istnieją sposoby, które pomagają nam odzyskać kontrolę nad czasem, który spędzamy w mediach społecznościowych. Sposoby, z których z powodzeniem korzystam na codzień i polecam każdemu przynajmniej do wypróbowania.
W jaki sposób korzystam z mediów społecznościowych?
- Wyłączone powiadomienia
To jest chyba najbardziej oczywiste – korzystaj z aplikacji wtedy, kiedy ty tego chcesz, a nie za każdym razem jak dostaniesz powiadomienie. Dźwięki aplikacji są często tak projektowane, by wprawić nas w stan zagrożenia, alarmu. Podświadomie czujemy wtedy dużą potrzebę by sprawdzić źródło tego powiadomienia. - Aplikacja schowana w podfolderach
Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal – mnie się często zdarzało włączyć odruchowo aplikację tylko dlatego, że była dosłownie pod ręką. Moment, kiedy dziecko się sobą zajęło na chwilę był dobry na szybkie podejrzenie – a co tam słychać? Od kiedy policzyłam jak dużo takich momentów zaliczyłam w ciągu dnia to ukryłam aplikację głęboko, i teraz muszę świadomie chcieć ją włączyć. Działa! - Posty publikowane z poziomu komputera
Na komputerze zdecydowanie gorzej mi się przegląda media społecznościowe, więc wtedy jestem bardziej skupiona na swoim celu. Ogranicza to bezsensowne i czasochłonne skrolowanie aplikacji. - Jeden dzień lub weekend offline
Bycie ciągle on-line mnie męczy, więc minimum jeden dzień w tygodniu bez internetu jest dla mnie obowiązkowy. Idea cyfrowego detoksu jest coraz bardziej znana, i choć nie rozwiązuje ona problemu na dłuższą metę, jest to super sposób na odpoczynek od informacji. - Dzienne limity czasowe
Limity mam ustawione w zależności od tego co mam zaplanowane do zrobienia. Mnie osobiście założenia odnośnie spędzonego tu czasu pomagają, bo lubię “odhaczać” na liście, że coś jest zrealizowane tak jak planowałam. A poza tym mój czas nie jest z gumy, i oprócz działalności online mam mnóstwo innych rzeczy, które sprawiają mi przyjemność 😉